Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/94

Ta strona została przepisana.
X.

Podczas tej rozmowy w saloniku szło uprzątanie książek w bibliotece profesora bardzo powoli. Nauczona przez pana Filipa służąca brała każdą książkę osobno do ręki i z niemniejszą ostrożnością przenosiła ją na inne miejsce. Książek było wiele, a nadzorującej Anieli nie chodziło wcale o pośpiech. Zapewne i młody budowniczy zawiele miał wolnego czasu, bo nietylko nikogo do pośpiechu nie zachęcał, ale nawet obecnością swoją odrywał Anielę od możliwej pomocy.
Stali oboje zdala od książek i prowadzili rozmowę przerywaną od czasu do czasu dłuższem milczeniem. Czasem spojrzeli sobie prosto w oczy, czasem patrzyli w ziemię, jakby tam czego szukali.
Po pierwszem dłuższem milczeniu ozwała się pierwsza Aniela:
— Jeżeli się nie mylę, pan jesteś blizkim naszym sąsiadem.
— Mieszkam naprzeciwko — odparł zapytany.
— Widuję pana często.