Osłupieliśmy z zadziwienia. Teraz dopiero wyjaśniło nam się dzisiejsze postępowanie pana Krzysztofa.
— Jakaż jest ta ostatnia wola ś. p. Floryana? — zapytali wszyscy.
Pan Krzysztof uśmiechnął się, a spojrzawszy wkoło, mówił zwolna:
— Dziwną, nader dziwną jest ta ostatnia wola mego ojca. A przecież od wypełnienia jej zależy wasze posiadanie całego majątku i tego, o czem nawet nie wiecie.
Spojrzeliśmy znów po sobie. Mowa pana Krzysztofa kryła dla nas tajemnicę.
— Mów, mów panie Krzysztofie — zawołał pan Jędrzej z wytężoną ciekawością.
— Tu nie — odparł pan Krzysztof — bo w testamencie mego ojca są rzeczy, które przed światem mają być tajemnicą. I tak jakoś pochłodniało na dworze, po obiedzie przejdziemy zapewne do szarej komnaty. Tam, przy pryskającym ogniu opowiem wam rzeczy, które was jeszcze więcej zadziwią, niż moja dzisiejsza metamorfoza, w którą, jak widzę, dotąd pan Jędrzej nie wierzy.
Pan Jędrzej wstał, aby Krzysztofa uściskać, a pani Jędrzejowa zawołała służbę, aby w szarej komnacie wszystko do poobiedniej pogadanki przygotować.
Na twarzach wszystkich malowało się wielkie oczekiwanie.