— Po długich a daremnych poszukiwaniach przyszedłem wreszcie na ślad ukrytego skarbu. Przy restauracyi kominka znalazł się dokument, który mam tu w odpisie:
„W Imię Boga Ojca, w Trójcy jedynego... Moim sukcesorom wiadomo czynię, że w ogrodzie na wzgórzu zakopany jest skarb wielki. Całe życie pragnąłem tego skarbu i strawiłem się w tem pragnieniu, nie osiągnąwszy go. Właściciel bowiem tego skarbu, schodząc z tego świata, rzekł mi: „W ziemi twojej zakopałem skarby, nabyte przez niezgodę. Zgodą tylko możesz je wydobyć. A kto z niezgodą w sercu do dzieła przystąpi, ten zamiast skarbów, wykopie powróz, t. j. rozpacz żądzy zawiedzionej. Jeśli na to wzgórze przyjdzie rodzina jaka w zgodzie i jedności, to Bóg zdejmie klątwę z ukrytego skarbu i natchnie szukających wspólnie, że odrazu trafią na niego. Ja nie miałem rodziny, mówi dalej dokument, i próbowałem w zgodzie z jedynym przyjacielem moim, panem Floryanem, te skarby odgrzebać. Ale za pierwszem uderzeniem rydla o jakiś kamień podziemny powadziliśmy się, sądząc, że to już skarb. Ktokolwiekbądź tę kartę do rąk dostanie, niech w zgodzie i jedności szuka tego skarbu, któregośmy przez niezgodę znaleźć nie mogli.“
Tu nastąpuje przypisek mego ojca:
„Jako świadek podpisuję się i w razie nagłego zejścia z tego świata, wkładam obowiązek na mego