Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/13

Ta strona została przepisana.
I.
W kółku rodzinnem.

Świadkiem pan cześnik i jego dostojna małżonka, u których co roku w dzień św. Stanisława bywam z całą moją rodziną, jako też i pan sędzia to samo poświadczyć może, że nigdy nie miałem zwyczaju, źle mówić o moich sąsiadach. A przecież Boleszczyccy worali mi się w moje łąki, wycięii mi pięć najpiękniejszych dębów, a nawet rzucili kalumnię na moją żonę, jakoby ona była niedobrą kobietą i zbyt często mnie łajała. Jakkolwiek to niewiele kobiecie potrzeba, aby się fukać i w domu zrzędzić, to przecież każdy poczciwy katolik wie o tem, że trudno o raj na tym padole płaczki i że często gęsto przyjdzie Bogu ofiarować zmartwienia domowe.
Ale wracam do Boleszczyckich.
Grunta Boleszczyckie zaczynają się zaraz za ogrodem starego mielnika, Mikołaja Ryby, który lat trzydzieści służył u mnie za ogrodnika i trudnił się przy tem robotą stolarską. I on miał nieraz do czynienia z panami na Boleszczycach, ale o tem później.