Krzyknąłem na Grześka i tej jeszcze godziny kazałem zaprządz do kolasy. Żona moja rada nierada musiała się na to zgodzić. Wolałem w pierwszej lepszej karczmie nocować, niżeli być pod dachem człowieka, który sieje niezgodę i zabija ludzi.
Za godzinę wyjechałem ze „Złotej Góry.“
Od tego czasu minęło wiele lat. Pan Jędrzej chorował cały rok na jakąś chorobę sercową i umarł, dowiedziawszy się. że Sylwan go procesuje. Pani Jędrzejowa wyprowadziła się na stare swoje lata do poblizkiego miasteczka i tam w rek poszła za mężem. Biedna sierota służy za kawałek chleba.
Boleszczyccy rozbiegli się po całym świecie, procesując się między sobą.
Pan Krzysztof dostał szaleństwa i po całych dniach śmiał się tak przerażającym głosem, że żaden sługa nie mógł u niego wytrzymać. W końcu obwiesił się na trzeciej lipie przy wzgórku w ogrodzie „Złotej góry.“
Prócz owego zapisu w dniu św. Floryana, nie zostawił żadnego testamentu.
Sąd uznał go za jedyny, prawomocny dokumet i do egzekucyi tej woli ostatniej nieboszczyka Krzysztofa zwołał całą Boleszczyckich rodzinę.
Żaden nie stanął na miejscu. Procesy ciągną się dalej.
Dwór w Boleszczycach rozwalił się, nietoperze i sowy gnieżdżą się w sterczących kominach, obrzydliwy gad pełza między rumowiskiem.
Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/153
Ta strona została przepisana.