Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/23

Ta strona została przepisana.

w kole rodzinnem czuję się. szczęśliwym, jednak po tem, czem w życiu już byłem, nie wystarcza mi to szczupłe kolko samych moich. Żyłem ja w czasach, kiedy to nas więcej razem się zbierało, a gdzieśmy nieraz wszyscy byli jednej myśli i jednego serca, jakby rodzina. Dzisiaj zostało nam tylko to szczupłe „kółko rodzinne,“ jak jedna kropla wody z szerokiego morza. A chociaż w tej jednej kropli to samo widzieć można, co i w morzu, to przecież cieplej koło serca, kiedy to kilka takich kolek razem się zbierze w zgodzie i miłości. Wszak my, jako sąsiedzi, tworzymy także „kółko rodzinne“, a niechaj nam tego kółka źli ludzie nie rozrywają.
To powiedziawszy, spojrzał pan Jędrzej na portret w czarnych ramach, który tuż przed nim wisiał na ścianie i wyobrażał chudego z długą twarzą mężczyznę w żółtym kontuszu. Widząc to, pani Jędrzejowa chciała zapewne małżonka od jakichś niedobrych wspomnień oderwać, bo rozpoczęła jakąś inną rozmowę. Pan Jędrzej jednak wcale na nią nie zważał, tylko utopił oczy w tym konterfekcie, jakby wzrokiem swoim chciał go przebić.
Mimo, że pan Sylwan coś bardzo do mojej żony się przysuwał, zebrała mnie jednak ciekawość przypatrzeć się bliżej temu konterfektowi. Ciekawość moja doszła do najwyższego stopnia, kiedy pan Jędrzej, który ciągle w konterfekt miał oczy wlepione, nagle pobladł i ręką twarz sobie zasłonił.