Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/25

Ta strona została przepisana.

jakoś mu się nie kleiło, bo od czasu do czasu zerkał na konterfekt, który coraz więcej się ożywiał i groził p. Jędrzejowi jakiemś okropnem, złowrogiem słowem.
Po chwili wstał z krzesła, a że już był wieczór i koło wieczerzy się krzątano, więc zaprosił nas pan Jędrzej do drugiej izby, w której zwykle stół zastawiano. Było widocznem, że pan Jędzej chciał się pozbyć widoku tego szczególnego konterfektu.

Przy wieczerzy taka zerwała się burza, tak gęsto biły pioruny, że choć to do mnie zaledwo milę liczyć można, pan Jędrzej jednak jak najuprzejmiej nas obligował, abyśmy w Boleszczycach zanocowali, na co także przystałem, nie przeczuwając wcale, że dzisiejszej nocy obaczę rzeczy, które na całe życie w pamięci mi zostaną.