w rodzinnem kółku nie masz zgody i jedności. A czemże u nas rodzina dzisiaj? Pożal się Boże! Dzieci oddajemy obcym piastunkom i zamykamy s!ę przed niemi, aby się naszym żywotem nie gorszyły! Któż im da przykład cnót i ofiar?
Uczułem prawdę tych słów, które pan Jędrzej z wielką wymówił boleścią, a chociaż w późniejszem życiu nie udało mi się tej prawdy do mojej rodziny zastosować, w samotnych jednak godzinach marzyłem zawsze o tem naszem staropolskiem „kółku rodzinnem”, z którego tyle naszych wielkich mężów wyszło. Otóż wziąwszy pana Jędrzeja za rękę, rzekłem:
— Między pszenicą i chwast się pleni, a choć tu i owdzie niema dzisiaj rodzin przykładnych, toż przecie wiedzą wszyscy sąsiedzi, że u waszmości kwitnie w rodzinie daw ny rygor i posłuszeństwo.
— Dobrzeć wasze powiedział — podjął szybko pan Jędrzej — tylko rygor i posłuszeństwo, a nic więcej.
— Jakto, a miłości i zgody niema? — zapytałem zdziwiony.
Pan Jędrzej machnął ręką i rzekł po chwili:
— Jestem już mocno stary. Mnie dziś, jutro, a przecież chciałbym spokojnie położyć się w grobie. Ze wszystkich moich sąsiadów upodobałem sobie waszmości najlepiej, bo widzę, że daw ny, poczciwy duch ożywia cię. Chciałbym dlatego połączyć waszmości
Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/32
Ta strona została przepisana.