— Widziałeś zapewne w szarej komnacie konterfekt w czarnych ramach.
Odsłoniłem ucho, bo mnie straszna wzięła ciekawość, i mimowolnie spojrzałem na okienko do szarej komnaty.
— Jest to konterfekt jednego z przodków moich po kądzieli — mówił zwolna pan Jędrzej.
— Ten szlachcic w żółtym kontuszu...
— Jest Siciński.
— Jakto, ten poseł upitski? — krzyknąłem i porwałem się na nogi.
— Ten sam — odparł smutno pan Jędrzej — moja babka była z domu Sicińska.
Zamknąłem oczy, bo nagle przedemną stanął ów nieszczęsny konterfekt, wyobrażający człowieka, który tyle nieszczęść na nas sprowadził, a którego słusznie po dziś dzień zowią ojcem niezgody.
— I dlaczego on tam wisi przy ognisku domowem? — zapytałem.
— Trudna rada — odparł pan Jędrzej — są rzeczy, których nie dociec naszym rozumem. Mój dziad przez niezgody domowe stracił był Boleszczyce. Ojciec mój wrócił znów do nich, wykupiwszy je od krewnych babki mojej. Wtedy to kazał ten konterfekt wyrzucić z szarej komnaty. Ale zaraz umarł mój najstarszy brat, potem umarł drugi i trzeci. Ojciec używał różnych sposobów, radził się doktorów i znachorów. Aż razu jednego przyśnił mu się Si-
Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/34
Ta strona została przepisana.