Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/51

Ta strona została przepisana.

Ksiądz Ignacy uśmiechnął się na to i rzeki:
— A jużci może Pan Bóg dopuścić, że zły duch opęta grzesznego człowieka, aby tym sposobem pokutował za wykroczenia swoje. Głębiej jednak wnikać powinien wzrok kapłana, niż wiara starego Stefana.
— Jakto, toż innej jesteś od Stefana wiary, księże Ignacy? — zawołałem zdziwiony.
— Jednej i tej samej — odparł ksiądz Ignacy — tylko inaczej od Stefana wyobrażam sobie tego złego ducha. Mój karbowy bowiem utrzymuje, że ten zły duch, który wszedł w pana Krzysztofa, musi mieć łeb psi, parę baranich rogów, czerwony kusy frak i kopyta końskie. Inaczej nie pojmuje go stary Stefan, chociaż w całej wsi on tylko jeden umie ministranturę i wtóruje mi, gdy śpiewam Te Deum laudamus. A nawet opowiada, że razu jednego widział na własne oczy tego złego ducha, gdy we śnie wylazł z ust panu Krzysztofowi, aby tymczasem jakąś pilną załatwić sprawę z kolegami, którzy do niego byli przyszli.
Ksiądz Ignacy spoczął trochę, bo właśnie przechodziliśmy koło figury, przed którą potrzeba było odmówić Zdrowaś Marya. Poczem podjął znów:
— Jakkołwiekbądź mój karbowy tego złego ducha sobie wyobraża, który opętał pana Krzysztofa, i jakkołwiekbądź inni ludzie postępki tego człowieka sobie tłómaczą, we wszystkiem jednak jest ta pra-