naszych, a obaczysz, że wnuki wracały do majątków swoich dziadów, wracały pracą i poprawą żywota. Ci zaś, którzy nie mogli dojść do rodzinnego swego ogniska, przez tęsknotę za niem popadli w błędy i krzywemi poszli drogami. Niejeden potomek znakomitej rodziny wala się dzisiaj na śmiecisku życia — dlaczego?... Oto losy wyrugowały go z domku rodzinnego, bez którego niema pokoju w duszy. I tak stało się z Boleszczyckimi. Pradziad pana Jędrzeja był to dum ny i bogaty szlachcic. Miał różne zachcenia pańskie i strwonił cały majątek. Wnuk jego, a ojciec pana Jędrzeja, przyszedł znów skrętną pracą do mienia i nie spoczął, póki Boleszczyc nie nabył i nie rozniecił ognia na dziadowskim kominku i nie uczcił pamiątek rodzinnych. Majątek ten odkupił od ojca pana Krzysztofa, który był stryjecznym bratem jego żony.
— Cóż skłoniło tego szlachcica do sprzedania majątku? — wtrąciłem nawiasem.
— Boleszczycki hojnie mu zapłacił, a ojciec Krzysztofa był chciwy pieniędzy. A nawet mówią, że te pieniądze gdzieś zakopał i w waryactwie zeszedł z tego świata. Lecz zdaje się, że tak nie było, bo po śmierci ojca miał Krzysztof znaczne pieniądze, a nawet niedawnemi czasy nabył obszerny, choć dosyć górzysty majątek, Złotą górę.
— Cóż go właściwie naprowadziło na złe drogi? — zapytałem.
Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/55
Ta strona została przepisana.