Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/59

Ta strona została przepisana.

fiątko w oczka pięknej Adeli, a Krzysztofowi odesłano pęk listowi pierścionek. Rozsądna panna — mówili znów sąsiedzi i sąsiadki, a o panu Krzysztofie opowiadano, że jest pijak i szuler, bo się gdzieś tam zgrai do koszuli, a nawet upił. Do duszy, do serca nikt sierocie nie zajrzał.
Coraz ciekawszą stawała się dla mnie historya pana Krzysztofa. Widząc to ksiądz Ignacy, mówił dalej w ten sposób:
— Od tego czasu minęło kilka lat, a pan Krzysztof hulał po świecie, jakby dyabła miał w sobie. Szukał burd, awantur, wszędzie był pierwszym i ostatnim. Śmiał się z wiary w dobre uczucia ludzkie, a śmiech ten przyrastał zwolna do jego pięknej twarzy i wykrzywiał ją nieprzyjemnie. Jeszcze raz chciał spróbować szlachetnego uczucia — ale na nieszczęśliwą w padł drogę. Młoda, gorącej duszy pragnąca kobieta zwróciła na niego swoje oczy. Za jego serce złożyła mu wszystko w ofierze, co tylko kobieta poświęcić może. Ona mnie kocha nad życie — pomyślał sobie Krzysztof — bo cóż ją może skłaniać do poświęcenia tego wszystkiego, co najdroższem jest kobiecie? Mąż, rodzina, opinia przed światem, wszystko to poszło na stos ofiarny dla tej dziwnej miłości. Krzysztof wiedział, że źle czyni, ale gorąca dusza nie mogła tak łatwo ochłonąć z szału. Czyniono sobie wzajemne wyrzuty, ale w końcu zgodzono się w tem, że uczucie, które.ich owładnęło, przechodzi siły człowieka —