Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/60

Ta strona została przepisana.

że jest nieśmiertelne. Ale wkrótce spostrzegł Krzysztof, że to „nieśmiertelne uczucie“ zaczęło jakoś szwankować w sercu śmiertelnej Anusi, a przyszedłszy razu jednego o niezwykłej porze, ujrzał swoje miejsce zajęte przez innego, o którym utrzymywała Anusia, że lepiej od niego pojmuje wyższą, do wszystkich poświęceń skwapliwą kobietę! — Była to ostatnia, chociaż fałszywa struna jego serca, która teraz pękła — aby ono wiecznie milczało! Odtąd żył Krzysztof w gronie wodwilistek i chórzystek po miastach zagranicznych, płacił za przyjaźń i uściski przyjaciół i śmiał się serdecznie gdy ktoś pieniędzy brać nie chciał. I tak przeżył jakie lat czterdzieści.
Powiedziawszy to, zasmucił się ksiądz Ignacy. I mnie było żal — biednego Krzysztofa, którego serce tak nielitościwie świat oziębił.
— Jak waszmość widziałeś — mówił dalej ksiądz Ignacy — jest on teraz brzydki i odrażający. Doświadczenia, które wyniósł z kałuży zepsucia, wykrzywiły twarz jego do szyderczego uśmiechu, do szydzenia ze wszystkiego. W kole rodzinnem byłby może wcale innym człowiekiem. Dzisiaj cieszą go tylko cudze nieszczęścia i niezgody. Gdzie rękę włoży, tam wszystko zamąci. A czyni to z prawdziwą rozkoszą, z rozkoszą wcielonego dyabła. Pana Jędrzeja procesuje od lat dwudziestu o nieprawne posiadanie Boleszczyc, a nawet jednego razu zjawił się, jak zły duch, wśród jego rodziny i przeklął ją, aby nigdy nie było w niej zgody rodzinnej!...