niebu, wszystko zakończy się dobrze. Jutro usłyszycie wielką nowiną. Dwór w Boleszczycach obchodzi jutro wielką uroczystość.
Czy pan Krzysztof?... — wtrącił ksiądz Ignacy.
— Cyt! — odparł pan Jędrzej w jakimś złotym humorze i położył palec na ustach, jakby chciał powiedzieć, że chce zachować jakąś tajemnicę — cyt, dzisiaj jeszcze cyt. Nie trzeba nigdy korzystać z chwil, w których okazuje się człowiek słabym. Niech Krzysztof spokojnie noc prześpi, a co jutro rano przy zdrowych zmysłach zrobi, to będzie zapewne po woli Bożej. A wtedy zanucisz nam księże Ignacy Gaudeamus igitur!...
— Może duch Boży wstąpił w niego — przerwał proboszcz.
— A może szatan w nim się zaczaił — wtrącił pan Jędrzej — i dla zdrady przywdział szaty anioła światłości, o którym zeszłej niedzieli tak pięknie mówiłeś na ambonie.
Ksiądz Ignacy zamyślił się i ja nie umiałem jakoś na ten dziwny koncept pana Jędrzeja odpowiedzieć. Ale snać pan Jędrzej nie przywiązywał do swoich słów tak wielkiej wagi, jak to nam się wydawać mogło, bo podawszy obie ręce do uścisku, rzekł z uśmiechem szczęścia na twarzy:
— Dobranoc wam, spieszę do gości, którzy z daleka przyjechali. Oby słońce dnia jutrzejszego dłu-
Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/63
Ta strona została przepisana.