Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/65

Ta strona została przepisana.

— A panna Anastazya? — wtrąciłem.
Kocha go i chce z nim podzielać los, jaki im padnie — odpowiedział ksiądz Ignacy.
Muszę w am tu nawiasem powiedzieć, że należę do ludzi dawnego obyczaju. Nie wierzę ja w dzisiejszy wasz sentyment, który najczęściej w głowic się rodzi, a potem do serca tranzlokuje. Za moich czasów trzymano sentyment dobrze na uwięzi, pytano się ojca i matki, i często trzeba było noc całą przepłakać, a przecież wstało się rano z dobrą miną, jeśli rozkaz rodziców tego wymagał. To dodawało nam hartu i uczyło nas panować nad sobą. Otóż gdy powiedziano: „kocha go i chce los z nim dzielić“, to znaczyło, że rodzice sobie tego stadła życzą. Więc ozwałem się na to do księdza Ignacego:
— O ile panienkę poznałem, jest to słabiutkie i wypieszczone paniątko. Czy zechceż ona na mniejszym folwarku mieszkać i sama wziąć się do pracy?
— Pan Jędrzej ma wprawdzie znaczny majątek — odparł na to ksiądz Ignacy — ale zbytnia troskliwość 0 zgodę rodzinną nie dała mu rozpuścić swej rodziny między ludzi. Nie dozwolił nawet żadnemu synowi, aby się do czegoś aplikował, mówiąc, że gdy jeden z nich zostanie adwokatem, to zaraz drugich będzie procesował. I na urzędy także nie chciał zezwolić, bo jest tego zdania, że urzędy zacierają wspomnienia rodzinne i przetwarzają człowieka. Dlatego każde z jego dzieci musi coś dostać z tego majątku, a gdzie jest ich pię-