Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/71

Ta strona została przepisana.

jak oliwa na wierzch. Już nas nic bawiły ani egzercycye końskie, ani „cenzurowane“, a nawet sympatya wkrótce nam się sprzykrzyła. Człowiek już liznął coś nauki, pisał różne elaborata i próbował własnego konceptu. Otóż zaczęliśmy grać w tak zwanego „sekretarza“, gdzie to człowiek konceptem nadrabiać musi. Chociaż ta gra zrazu nic bardzo mi się kleiła, bo ksiądz Ignacy do dziś dnia utrzymuje, że moja głowa wcale nie jest do konceptu, jednak włożyłem się powoli do różnych przy takiej grze koniecznie potrzebnych dowcipów, a nawet często ubawiłem całe towarzystwo moim konceptem.
Korzystąjąc z krótkiej pauzy, którą Kajetan uczynił w swojem opowiadaniu, zaproponowałem obu powaśnionym braciom, abyśmy sobie na ławeczce usiedli. Jakoż przegrodziwszy zapaśników swoją osobą, prosiłem Kajetana, aby rzecz dalej prowadził. Na niebie świecił księżyc w pełni, a noc majowa była tak ciepła i wonna, że aż żal było kłaść się do łóżka. Otóż uchwyciwszy napowrót pętlicę mojej czamary, mówił dalej Kajetan:
— Bawiąc się tedy jednego razu w „sekretarza,“ dostałem kartkę z napisem: „w kim się kocha pan Kajetan?“ Poznałem rękę panny Klary, bo nigdy do ę nie dodaje ogonka. Nie namyślając się więc długo, napisałem: „w swojej sąsiadce“. A chociaż po drugiej stronie siedziała przy mnie panna Eulalia, przecież widziałem dobrze, jak po przeczytaniu tego trafnego