Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/73

Ta strona została przepisana.

dzisiaj oczami zaczyna się i prowadzi cała przedślubna konwersacya, to też po ślubie jedno na drugie i patrzeć nie chce. Dawniej panna młoda dopiero wstając ze stopni ołtarza mogła śmiało swemu dozgonnemu towarzyszowi w oczy zajrzeć — dzisiaj w pierwszych dniach znajomości tak się już na wylot znają kochankowie, że później i rozmawiać nie mają już o czem.
Otóż bardzo przypadło mi do serca to powiedzenie Kajetana, i nie wątpiłem, że afekt panny Klary dla niego był prawdziwym. Z większem więc zajęciem słuchałem dalej jego spowiedzi. Odkrząknąwszy, mówił dalej Kajetan:
— Po tym szczęśliwym koncepcie moim byłem pewny, że panna Klara mnie kocha. A nawet przypominam sobie, tak mnie to przyjemnie zalterowało, że wróciwszy do mojej izdebki, zamiast dziennego raportu, napisałem sześć wierszy do panny Klary, które nazajutrz rano podałem jej z prześlicznym bukietem.
Nieuczciwy Sylwan brzdąkał nieustannie jakieś wesołe melodyjki na cytrze i gwizdał sobie pod nosem.
— I jakąż dostałeś pan odpowiedź na te wiersze? — zapytałem.
— Odpowiedzi żadnej nie dostałem — odparł Kajetan — a ciocia Pulcherya jest tego zdania, że panna w takim razie nigdy nie powinna odpowiadać, tylko swojem postępowaniem ma dać do poznania, co o podobnej ofercie sądzi. A naw et niedługo czekałem na