Strona:Zaczarowany królewicz (1935).djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.
—   10   —

wszystkich ubraną, a i najkosztowniej. Dam ci, ojcze, próbkę materji — ma być blado różowego koloru i najlepszego gatunku...
— Bądź spokojną, moje dziecko, przywiozę ci to o co prosisz...
— Mnie, ojcze, przywieź bransoletę szczerozłotą z rubinami i brylantami i kolczyki z takiemiż kamieniami. Ale gustowne i modne...
— Dobrze, dziecko, przywiozę... A ty, Zosieńko, o co prosisz?..
— Przywieź mi, ojczulku, krzaczek róż — będę ci za nie bardzo wdzięczną... A co najważniejsze — przyjeżdżaj jaknajprędzej do domu...
— Cha-cha-cha! — zaśmiała się macocha — i cóż ci po krzaczku róż?..
— Posadzę go na grobie mojej matki, grób taki smutny i opuszczony...
— Nie do nas należy pilnowanie i upiększanie grobu twojej matki — od-