Strona:Zaczarowany królewicz (1935).djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —

A Zosi ani na chwilę nie przychodziło do głowy, żeby zwierzę tak bardzo umiało tęknić, a już nie pomyślała o tem, że potrafiłoby z miłości umrzeć.
Wśród gwaru i zabaw, wśród ciągłych odwiedzin znajomych i przyjaciółek, zapomniała zupełnie o danem jej przez zwierzę lusterku, i rzecz prosta, nie zajrzała w nie nigdy, pomimo obietnicy w chwili odejścia z parku uczynionej.
Gdyby w nie codzień, jak to przyrzekła, spojrzała, nie byłoby jej już w domu u ojca. Zosia miała litościwe serduszko i nigdyby nie chciała, żeby ktoś cierpiał z jej powodu.
Razu pewnego zaproszono ją na wielki bal kostjumowy, na którym miała przedstawiać pasterkę. Przypomniała sobie wtedy o sukni na to odpowiedniej, w którą ustroiła się na przyjazd do rodziny. Raz ją tylko miała na sobie, była więc zupełnie świeżą i prześliczną. Przy-