i pobiegła do swego pokoju, by się przebrać.
Kupiec tymczasem rozdzielił upominki. Gdy Majka wróciła, musiała podziwiać lśniący brylantami naszyjnik macochy, srebrem tkany jedwab starszej siostry i rubinowy pierścień młodszej.
— Chodźcie teraz, moje córki, musimy przygotować wszystko do wieczornego przyjęcia — zawołała macocha. — Wezwę zaraz cztery szwaczki, żeby do wieczora zdążyły uszyć suknię dla Klotyldy. A ty, Matyldo, musisz swoją odprasować.
Wybiegły wszystkie trzy, nie zapytawszy nawet o zdrowie i interesy swego żywiciela. Majka odetchnęła z ulgą. Przytuliła się do ojca i patrząc na jego zatroskaną twarz spytała z niepokojem:
— Co ci jest, ojcze kochany? Czy interesy ci źle poszły? Czemu tak długo nie dawałeś znaku życia? Taka byłam o ciebie niespokojna...