Strona:Zakład Wychowawczy „Nasz Dom”.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

78

nek grzebieni i poustawiali się w pary i grali. A Jurek śpiewał i Popowski. A potem poszli na modlitwę, to też jeszcze grali, ale pocichu“.

 

Pogrzeb“ (Stefcia). „Sabinka miała lalkę taką mał i zrobiła chłopca z niej i nazwała go — Luś i bawiła się, wzięła na okno, ta lalka jej zleciała z drugiego piętra i cała główka się potłukła, to myśmy wzięli lalki i niby, że oni tak płakali, tak żałowali jego. Ale ona wzięła pudełko, zakryła tę lalkę i mówi: „kto chce, niech idzie na pogrzeb mojej lalki”. I ona wzięła pod fartuch swoją lalkę drugą, i my wzięłyśmy pod fartuchy swoje lalki i poszłyśmy na podwórko, ale wszędzie chłopcy byli, to myśmy nie chcieli przy chłopcach. Sabinka mówi: „Weźcie lalki i idźcie, to ja sama już go pochowam, jak chłopcy odejdą. Ona z którąś z dziewczynek została i poszła na ulicę i wzięła, rzuciła to pudełko do ogrodu i mówiła: „w krzewach moje dziecko pochowane, słowiki mu będą śpiewać“.

 

Sen“ (Leonard). „Śnił mi się taki ogromny kościół. A koło tego kościoła było tyle biednych dziadków. A później dzwony dzwonili. Bo wtenczas byli Gorzkie żale. Organy tak grali żałobnie. I widziałem — we śnie — jak ludzie dawali tym dziadkom pieniądze. I na ołtarzu się świece palili. Na ołtarzu. I te chłopaczki byli. Ksiądz po łacinie mówił. Ksiądz miał taką sutannę długą i w kamaszach żółtych. A później tam na chórze ludzie śpiewali. Śpiewali — Gorzkie Żale. Coraz to wyszedł dziad kościelny i coraz w dzwon uderzył. I wszystkie ludzie poklękali na kolana. Tak. I później sprzedawali mirę koło kościoła. I później jeszcze było tak, że ksiądz szedł po ulicy i przy nim szło dwuch chłopaczków małych. — I później było południe. — I po południu dzwony stasznie zaczęli dzwonić. Ludzie — szli — —.
I śniła mi się wieś. Że fury rozmaite jechali, konie, krowy gnali do domu. I koło domu jakichś panów był ganek. Takie jakieś kwiaty byli. Ale nie wiem jakie, tylko wiem, że mi się śnili kwiaty jakieś wczoraj. I pastuchy zaczęli grać na fujarkach. I byli malutkie bydlaczki, cielęta i koniki małe, a stare matki pilnowali tych koników małych. I później jeszcze pastuszek leciał, zawracał krowy. A uciekali jemu w żyto“.

 

Zabawa w małpy“ (M. Pop.). „Wczoraj poprosiliśmy panią M. o koce, ustawiliśmy taką budę na przygórku, odgrodziliśmy, że z jednej strony było dla ludzi, z drugiej dla małp. Później oni wychodzili, polowali na nas. I w budach trzymali.

 
Wieloryb“ (Leonard: „Cofam... Nie, nie cofam. To ładne jest“). „Bo wczoraj u p. Józinki bawiliśmy się w wieloryby. Ja byłem taka ryba, co zatapia okręty, ludzi dusi, zwierzęta też. Ja zatopiłem 28 okrętów i zwierzęta różne zatapiałem, ludzi też, wszystko, co popadło. I wciąż byłem w morzu.