kilkunastu obywateli żądnych przygód i zdobyczy. Nie wszyscy wrócili. Nie wrócił wójt, który poległ pod Grunwaldem, i wielu obywateli nie ujrzało już miasta rodzinnego. Chorągiew zdobyli zwycięzcy. Po przegranej miasto zajęli Polacy i Litwini, lecz nie nadługo. Okoliczni włościanie niemieccy wspólnie z krzyżakami miasto naszli, zajmując je razem z przebywającymi w niem Polakami.
Z bitwą pod Grunwaldem skończyły się właściwie dobre czasy miasta. Ogólne położenie Prus odbiło się i na niem. Z następnych lat dwudziestu żadnego ważniejszego zdarzenia tutaj zanotować nie możemy. Poświęcimy zato kilka słów stosunkom zdrowotnym miasta, zwłaszcza, że wynik bitwy pod Grunwaldem przyczynił się pod pewnym względem do częściowej ich naprawy. Mam na myśli stosunki wodne. Największem nieszczęściem, nawiedzającem miasto poza powtarzającemi się co lat kilkaset pożarami, była dżuma, morowe powietrze i tyfus. Choroby te groźne przypisywano bądź to zarządzeniu bożemu, bądź to zjawiskom niebieskim jak światłu polarnemu lub czarownicom. Dżuma grasowała w Tczewie niemal co lat kilkanaście z rozmaitą ostrością do końca wieku 18-go. Znane nam bliżej takie lata były później 1529, 1538, 1549, 1624, 1660 i 1710. Rychlejszych dat nie znamy tylko dlatego, że żaden dokument daty nam nie zachował, ale mógłby jeszcze niejedną datę uzupełnić, ktoby na podstawie listów do Gdańszczan chciał stwierdzić, ile razy nie odbył się w Tczewie jarmark z powodu zarazy[1].
Przyczynę tak często pojawiających się chorób zakaźnych upatrywać należy w niezdrowych stosunkach wodnych. Początkowo czerpano wodę z Wisły i z kanału młyńskiego, którego łożysko bliżej miasta się znajdowało i z fos miejskich.[2] Czy w wieku 14 istniała już jaka studnia wewnątrz murów miejskich, dzisiaj stwierdzić nie możemy, a jeżeli była, to zupełnie nie wystarczająca, sądząc z pisma Dominikanów tczewskch z r. 1413. W roku tym Henryk z Plauen darował klasztorowi 100 grzywien jako fundację mszalną. Sumy darowanej konwent użyć zamyślał na założenie studni, gdyż jak wspomina, klasztorowi założonemu na wyżynie, wznoszącej się tuż
- ↑ Widocznym znakiem tych nieszczęść są, jak chce legenda, koliste wyżłobienia w cegłach ściany zewnętrznej kościoła farnego po obu stronach wejść południowych wyżłobione kciukiem zadżumionych. Inni przypisują je duszyczkom zmarłych pokutującym a znakiem tym proszącym o modlitwę. Niektórzy widzą w nich nawet pozostałości zwyczajów pogdańskich, dawnych mieszkańców składających w wyżłobieniach ofiary bożkom.
- ↑ Jeszcze w roku 1530 mieszczanie uzyskali zezwolenie królewskie na połącznie kanału młyńskiego kanałam, z fosą miejską, by uzyskać w ten sposób pewien zasób wody potrzebnej dla ludzi i zwierząt. Wierzbowski pod r. 1530.