Całe zapotrzebowanie w mieście pokrywał cech. Sklepów z gotowem obuwiem urządzać nie było wolno, a w okręgu jednej mili obcy szewc nie mógł objeżdżać i zachwalać swego towaru. Jedną beczkę piwa ryzykował majster, któryby sprowadził do miasta gotowe obuwie. Żaden majster nie mógł brać dowolnej ilości czeladników, nadmiar pracy oddawać musiał majstrom nie mającym dosyć zatrudnienia, a w razie potrzeby zwracał się po czeladnika do gospody cechowej, zapewniwszy się przedtem, czy majster, mający mniej czeladzi od niego, czeladnika tego nie chce. W razie braku pracy w mieście majster mógł szukać jej poza miastem, tracił jednak prawo majstra cechowego, skoro dłużej nad rok przebywał poza miastem. Wypadek taki zachodził jednak rzadko, gdyż ustawa cechowa stwarzała warunki zabezpieczające członków cechu od zupełnego bezrobocia. Zresztą majster, posiadający zwykle swój dom, kilka morgów ziemi, jedną lub kilka krów, warzący nawet od czasu do czasu swoją ilość piwa w swej piwnicy, w ostatniej nigdy nie był biedzie.
Raz do roku cech miewał swoje walne zebranie, kończące się zawsze wspólną zabawą. Majstrowie z rodzinami zasiedli do sutej wieczerzy, beczkę piwa wydobyto z piwnicy cechmistrza i toczono piwo do ogromnego kielicha z blachy, zwanego wilkom, gdyż tak witał cechmistrz członków cechu rozpoczynając pić. Do dnia dzisiejszego przechowuje cech szewski swój wilkom. Jest on 30 cm. wysoki o średnicy 12 cm. Na wilkomie czytamy: Ihr Trincket oder esset dabey Gott nicht vergesset, a obok wyryte są nazwiska starszych cechu z roku 1742. Inne cechy i tej pamiątki nie posiadają. Wilkom cechu piekarskiego, dostawszy się przed mniejwięcej 20-tu laty w ręce prywatne, znajduje się obecnie w Berlinie.
∗ ∗
∗ |
Życie schodziło cechom niekiedy na sporach o drobiazgi. Takim sporem, wlokącym się przeszło sto lat, był zatarg o prawo wypieku bułek między dwoma cechami piekarskiemi, z których jedni zwani Festbecker — piekarze chleba ścisłego — mieli monopol na pieczywo ze skórką i przypieczone, a drudzy, zwani Losbecker, na wszelkie inne pieczywo. Otóż te dwa cechy pokłóciły się o prawo wypieku i sprzedawania nowo naonczas wymyślonego a bardzo lubianego gatunku miękkich bułek. Sprawa musiała być bardzo ważna, skoro piekarze zwani Losbecker, odnieśli się do sądu królewskiego Stefana Batorego, bawiącego naonczas w Malborgu. Było to w dwa miesiące po pożarze miasta, kiedy rąk nie stało do odbudowy wobec zbliżającej się zimy. Król rozstrzygnął na korzyść tzw. Losbeckerów. Sprawa atoli zajmowała wobec sprzeciwu drugiej strony jeszcze długie lata starostów tczewskich i starogardzkich i pozostała nierozstrzygniętą. W podobnej sprawie dekretował w r. 1677, więc okrągłe 100 lat później, król Jan Sobieski w procesie cechów gdańskich. Ponieważ, orzekł, ten