Wojny szwedzkie wyczerpały zasoby małego miasta, zniszczyły dobrobyt mieszkańców, a po części były powodem prób i zabiegów starostów o nowe ustosunkowanie się sił i wpływów władz centralnych na terenie miejskim. Rozpoczęło się zaraz po odejściu Szwedów. Starostą tczewskim został wiosną r. 1633 Samuel Nadolski. Tenże, odznaczywszy się we wojnach z Turkami i Tatarami i wreszcie we wojnie pruskiej ze Szwedami, a łożywszy już nie mało na odbudowanie starostwa tczewskiego, zniszczonego w ostatniej wojnie, otrzymał w nagrodę administrację starostwa na lat 15. Mściły się może na mieście niedawne sympatje szwedzkie, a może i duch czasu czynił swoje, co mieszczanie uważali za krzywdę im wyrządzoną lub za ograniczenie ich w swoich wolnościach. Skarg tych namnożyło się dużo, dowiadujemy się o nich z memorjału przedłożonego przez agenta małych miast (Grudziądz, Starogard, Gniew i Tczew) Chrystofora Büttnera na dworze królewskim.
W memorjale tym powołują się Tczewianie na dawne swe przywileje, zwalniające ich od sejmu, od dostarczania podwód, które dawać muszą miasta poznańskie, wskazują na niedopuszczalność warzenia piwa po karczmach i prawo miasta do ustalania cen na piwo. Dalej żądają mieszczanie, że starostowie nie mają mieć prawa dawać paszporty, w sprawach prawnych zezwalać muszą na wniesienie apelacji, obywateli nie wolno im więzić, powinni uznawać wyroki sądów miejskich, a w razie wykroczeń gburów, sprawy sprawiedliwie sądzić. Na gruntach zamkowych nie powinno budować się nowych miast już istniejącym na szkodę, jęczmienia nie powinno narzucać się nikomu po oznaczonej cenie, wyższej niż rynkowej, nie powinien żaden starosta odważyć się zezwalać na sprzedaż piwa w mieście, wywarzonego poza miastem. Nadzór nad miarami i wagami chcą posiąść starostowie, jak przywłaszczyli sobie już jurysdykcję nad rybakami. Pozatem utrudniają wybory, chcąc mieć burmistrzów podług swego życzenia. Zmusili miasta przyjąć do siebie szkotów i szatorników a zamierzają osiedlić pod zamkiem rzemieślników niecechowych, zwykłych partaczy, wolny chcą wprowadzać handel i to w czasach, w których trudno o wyżywienie. Sporo wydatków poniosło miasto w sporze z plebanem, a z cegielni miejskiej żadnego nie ma miasto wziątku, gdyż drzewo trzykrotnie podrożało; koniec końcem odsetki i ciężary hipotek i różnych pożyczek pożerają całkowity dochód obywateli. [1]
Tyle skarga. Nie wiele jednak zdaje się Tczewianie uzyskali, skoro w latach następnych skargi podobne się ponawiają, w roku 1657 szczególnie przeciwko partaczom. Zamiaru osiedlenia na gruntach zamkowych wolnych rzemieślników starostowie jednak nie wykonali.
- ↑ A. M. 108.