pewien czas nieczynna. W r. 1583 uczniów żadnych nie było, gdyż obywatele posyłali dzieci swoje do szkoły ewangielickiej a biedniejsi mieszkańcy katoliccy mniej zdaje się mieli zainteresowania szkołą. Proboszcz ówczesny nie troszczył się o nią, mieszkając w Lubiszewie. Dlatego też wizytator biskupi napomina oficjała gdańskiego, by jaknajrychlej zatroszczył się o szkołę tczewską. Po oddaniu kościoła farnego katolikom stosunki poprawiły się. W r. 1597 do szkoły odrestaurowanej, zamieszkałej przez wikariusza i nauczyciela, zwanego ludirektorem uczęszczało 10 dzieci. Przyczyną niepowodzenia szkoły katolickiej był z jednej strony sam skład kościelnej gminy katolickiej, której członkowie należeli do uboższej warstwy ludności tczewskiej, u której zawsze brak było należytego zrozumienia użyteczności szkoły, po części usprawiedliwionego ograniczeniami prawnemi, w jakich żyła, z drugiej strony niedbałość i brak odpowiedniego wykształcenia u księży miejscowych oraz niemniej brak odpowiedniej siły nauczycielskiej. Osobnego budynku szkolnego nie było długie lata, o czem wspomina protokół lustracyjny z r. 1664 mówiąc: Także o zniesienie Plebaniey y szkoły z ich przyczyny (tj. mieszczan), której oni lubo według zwyczayu pospolitego y za mandatem JKM de data Varsaviae die 8 mensis septembris anno 1661 budować powinni, recusant.... Wynikałoby stąd, że plebanję i szkołę katolicką podczas wojny szwedzkiej zburzono. Około roku 1685 miasto zbudowało mały domek w rogu cmentarza pod murem, gdzie dziś dom Hannemanna, mieszczący na parterze mieszkanie organisty, pod dachem dwa małe mieszkanka. Mieszkanie organisty było zarazem szkołą katolicką. Przed rokiem 1732 nauczycielem był organista Jakob Makowiecki, po nim Michał Konopka, organista u Dominikanów. Za naukę pobierał od uczni pewne opłaty od 12 do 24 groszy kwartalnie. Rokrocznie w dzień po św. Marcinie chodził ze swoimi żakami po domach obywatelskich, odśpiewując pieśń o św. Marcinie, za co pobierał 1 do 3 grosze. Zdaje się, że od połowy 16 wieku począwszy szkoła parafjalna tczewska nauczyciela zawodowego nie miała, to też pisać i czytać umiał zaledwie mały odsetek ludności polskiej. Nie było go też u schyłku rządów polskich na Pomorzu. Wizytacja kościelna z roku 1765 wspomina tylko, że ani nauczyciela ani szkoły parafja nie posiada, a małą ilość chłopców razem 8 uczył czytania i pisania organista.
Główną uwagę poświęcano nauce czytania, mniej pisania i rachowania. To też starsi bractwa św. Aniołów Stróżów przeważnie sztuki pisania nie znali, a zamknięcie roczne podpisywali krzyżykami jeszcze w pierwszych latach 19-go wieku. Większa część członków umiała jednak czytać, skoro już r. 1770 za ich staraniem wyszły drukiem ustawy bractwa w nakładzie 250 egzemplarzy, zawierające modlitwy i pieśni kościelne dla użytku członków.
Strona:Zarys dziejów miasta Tczewa.djvu/75
Ta strona została przepisana.