Ta strona została przepisana.
Hejże ino haj,
Zieleni się maj
(Zasłona spada).
ODSŁONA II.
Ten sam pejzaż. — Noc.
SCENA I.
ZAWISZA (pod śliwką, bez miecza).
Jak mię ci ludzie dobrzy ugościli,
Jaka w nich żyje szczerość i prostota — —
Kiedy łuczywo w piecu zapalili,
To mi się chata wydała ze złota
Od ognia, co bił płomieniami w górę
I świętych Pańskich wiszących na ścianie...
Ogromną rozpiął Bóg nade mną chmurę
Gwiazd. Zda się złote nieba rusztowanie,
Na którem legła kopuła niebiosów,
Jak owe wielkie minarety wschodnie...
Słychać szum boru i szmer cichy kłosów —
Lekki wiatr idzie i powietrze chłodnie...
Słodko mi będzie gdzieś na szopie kmiecej
Rozkować zbroję i wyciągnąć członki,
Nie w naddunajskiej niemieckiej fortecy,
Albo węgierskim zamku... Kwiaty z łąki
Pachną... Ktoś idzie... Kto to?
SCENA II.
HANKA (przechodzi mimo).
To ja, panie.
ZAWISZA.
Kto? Córka? Hanka?