— A ja panu powiadam! — wrzasnął Stachurski w moją stronę — że pan tutaj dostał się w grono ludzi, którzy nie mają nic do stracenia, umieją tylko mącić wodę i chcą aby pan stąd wyjechał z informacjami, które im będę na rękę!
Odetchnąłem, ale nie z ulgą. Oni mnie tu biorą za kogoś oficjalnego. Pomyślałem, jakby im to wyjaśnić, ale zaraz ogarnęła mnie mdła nuda i poczucie idjotyzmu sytuacji, że zwiesiłem głowę i dopiero wtedy ją uniosłem, kiedy Janicki ze Smykiem zabierali się wyrzucać wzburzonego nauczyciela. Ten jednak sam się wymknął z pokoju, złorzecząc z przejęciem, godnem dramatu, a nie tej chamskiej kłótni.
Rozeźleni chłopi skręcali pajowce, z okna wiał podmuch parnej nocy, w krzakach zaskrzeczał kogut jakby dławiony. Janicki przysiadł i powiedział do mnie:
— Widział pan te nasze sprawy?
Kiwnąłem głową obojętnie. Jeszcze trochę pogadali i poczęli się rozchodzić opieszale, z niewyraźnemi minami. Janicki podał mi rękę i powiedział na odchodnem:
— A niechno pan do mnie zajdzie jutro, wyjaśnię panu jeszcze wiele rzeczy.
Coś mu tam bąknąłem, wstałem i poszedłem do swego pokoju. Zapaliłem świecę, wziąłem z okna grubą książkę do nabożeństwa, prawdopodobnie lekturę bohatera dzisiejszego wieczoru, księdza Kiełty i począłem przeglądać co tam napisano. To pewne, że układał te wiersze zły poeta. W litanji do Matki Boskiej nazywają tę niewiastę „wieżą z kości słoniowej“. Bardzo zła i materjalistyczna metafora. Gdzieindziej były zdania: „Wino kosztowne, czystość panieńską ochraniając“. — Co to jest?! Albo: „Manno niebieska zakryta! Podróżne zasilenie w Panu umierających!... Jezu przez Twe w niewinnym wieku obrzezanie, Racz w sercu mojem zgładzić światowe kochanie!“ I jeszcze: „Naczynie poważne, Naczynie dziwnego nabożeństwa!!!“ Co też tu powypisywali! I to jeszcze w tem wszystkiem
Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.