piersiach i nogach był też obrośnięty na biało, kędzierzawo. Wypuszczał strzałę z łuku, kładł na ziemi dwa rozsunięte palce, i między te palce strzała wbijała się w ziemię. Było to przyjemne, białe kłamstwo odcinające się na tle ciemności jaka opadła w tej chwili na ziemię. Wójcik z nudów zatelefonował do Tereziny, zapytał się Suchodolskiego co słychać, ten mu odpowiedział, że nic i skolei zapytał czy się co nie stało. Wójcik zakończył rozmowę powiadomieniem Suchodolskiego, że nic się nie stało. W międzyczasie pobudliwe kobieciątko przygotowało nam gotowaną kurę, jajecznicę na sadle, postawiła na stole butelkę kaszasy i zasiedliśmy do stołu z minami, jakbyśmy właśnie mieli spełniać misję i osiągali cel naszej podróży. Tutaj też po raz nie wiem który odczułem nieważność wszelkich zamierzeń w tym kraju. W Europie przed pójściem do kawiarni na rozmowę o niczem jest się przejętym; tutaj możnaby jechać z niefrasobliwym gwizdem wydobywać ojca z niewoli indjańskiej (akurat ci nędzarze zdolni są do tego!) i żadnej atmosfery niepokoju nie odczuwałoby się. To stwarzają: jednostajność pejzażu, dłużąca się podróż i te wszystkie postoje z szimaronami.
Nad niesmacznem, mdłem jadłem snuje się między naszemi głowami ckliwy zaduch kaszasy, obok stołu kręci się pobudzające wyposzczoną wyobraźnię — żeńskie paskudztwo; w sumie — obżarstwo, pijaństwo i cudzołóstwo zdają się siedzieć na ramieniu każdego z nas niby oswojone ptaki. A za oknami żałobny całun jakiegoś niezdecydowanego huraganu. Pod wpływem denaturatu wyobraźnia zaczyna pracować niechlujnie i jakieś mętne porównania spod ciemnej gwiazdy snują się po głowie. Jakby dla podkreślenia groteskowej uczty usiadł w kącie mąż zdziry i zaczął brząkać na gitarze jakąś melodję kaboklerską pełną nikczemnego smutku. Żeby już wreszcie lunął deszcz! Obok męża usiadła kobieta i zaczęła śpiewać głosem gdzieś z bebechów. Odurzony wódką Grzeszczeszyn począł kiwać się nad
Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/173
Ta strona została uwierzytelniona.