pracy. Przeważnie wszyscy są bardzo biedni, ale ludźmi pracującymi pogardzają, Polaków nazywają mułami: „Polaco burro!“[1], są ambitni, z przeczulonem poczuciem godności i honoru, łatwo się obrażają i obrazy nie darują, zabijają. Mają piękne i długie nazwiska, są uprzejmi i gościnni, cenią przyjaźń bardzo wysoko. Bogactwo ziemi pozwala im wegetować, uważają, że ich kraj jest tak piękny a życie tak krótkie, iż jedynie człowiek bez czułej duszy może się zajmować czemś tak zwierzącem i wstrętnem jak praca. Znajomy Grzeszczeszyna jest już nieco spolszczony, ma majątek, jest inny niż ci z lasu, mieszkający ze swą rodziną samotnie. Ci, co mieszkają w pobliżu cudzoziemskich skupisk, przejmują trochę ich obyczaje. To co piszę jest powierzchowne, aby poznać ich psychologję trzeba lata żyć między nimi, każdy przyjeżdżający tutaj cudzoziemiec uważa, że są łatwi do poznania, i po kilku tygodniach pobytu w interiorze wygłasza stanowcze opinje o tych ludziach. Aby choć trochę scharakteryzować lenistwo i powolność kabokla, przytoczę dwa — podobno autentyczne — zdarzenia.
Kilku kabokli odwiedziło świeżo osiadłego kolonistę polskiego. Pogawędzili sobie, jak zwykle o błahych sprawach; kiedy odchodzili, żona kolonisty dała im bochenek żytniego chleba, oglądali ten bochenek, powiedzieli, że zjedzą później, poczem wyszli, uszli kilkanaście kroków i rozdłubali chleb na mnóstwo kawałków. Po kilku minutach kolonista przechodził obok nich i zapytał zdziwiony: „Co wy robicie, przecież się to je!“ „Tak, ale my szukamy nasienia!“ Trudno im sobie wyobrazić, że można coś przetworzyć. U nich wszystko rośnie, prawie wszystko jest gotowe.
Drugie zdarzenie. Drogą w lesie przejeżdżał samochód ciężarowy jakiejś kompanji, szofer widzi wlokącego się pieszo ka-
- ↑ Ma to zresztą tylko znaczenie pogardy kabokla dla pracy. „Tylko osioł pracuje“. Pozatem kaboklo żywi dla polskiego kolonisty podziw i lęk.