Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

nia“, niech ją grom strzeli! Do śniadania akompanjował nam płacz Dąbskiej, potem przyszło lekkie ukojenie, które Dąbski przerwał takiem oto zdaniem:
— Kapade będę dzisiaj bił, wybierz-no jakiego z Julką!
— A toć pełna niecka mięsa z tego, co to chorował... I naco będziesz bił nowego?
— Słuchaj cholero, co ci mówię! Chłopcy tu zjadą, to im się sprzeda... na handel, rozumiesz!
Znów zaczęli wrzeszczeć, przemawiać się... Wybiegłem na podwórze. Tu usiadłem na jakimś pniaku i paląc, rozmyślałem o tem wszystkiem, aż wkońcu porwał mnie gniew i polazłem znów między drzewa. Marne jest to moje życie tutejsze — myślałem; ale biorę szkołę, niema co gadać. Myślałem jeszcze gorzej, w myśli tłukły mi się paskudne wyrazy, parę nawet powiedziałem nagłos, ale wreszcie się uspokoiłem i wróciłem na schodki, tam usiadłem i zadałem sobie straszne pytanie: Co ja tu będę robił i jak długo potrwa mój pobyt tutaj? I zrobiło się ciężko na duszy. Pomyślałem czyby nie pójść na miasto, ale odłożyłem to do jutra, bo mi się butów nie chciało wciągać i koszuli także.
Przypędziły jednak świnię, związały jej tylne nogi i pomyślałem: czy potraktować to jako rozrywkę, czy też uciec od widoku jak będą zarzynali. Ale zezwierzęcenie nabyte w tej podróży wzięło górę i postanowiłem być świadkiem tej śmierci. Przewrócono biednego świńskiego eunucha na bok (kwiczał przenikliwie, aż do bólu w krzyżu) i Dąbska przyklękła na nim, ale zaraz wstała i kląkł Dąbski — lewą ręką przyciskając uszy do ziemi, w prawej ręce trzymał nóż. Dąbska oparła się rękami o tylne nogi świni, która — szara, zaokrąglona, kwicząca nieziemsko, drżąca tłusto, łypała rozszerzonem, błyszczącem oczkiem. Teraz podbiegła Julka z miską gorącej wody i starannie, rzekłbym — pieszczotliwie obmyła podgardlę tą wodą, Dąbski z całej siły wbił nóż w to obmyte miejsce (na chwilę przymkną-