i przygotowań, bez ponsowych blasków na ziemi i bez normalnego nastroju, jakie towarzyszą zachodom słońca.
Bełcik ciągnął swoją opowieść:
— ...Mówię mu: chłopie oddaj swoje mile na bank, tam ci pokwitują i będziesz miał pewne!... A on nic, tylko zakonnicom to wszystko zawiózł na przechowanie i bez żadnego papirka pozostawił. Ano dobrze. Kiedyś po tem napadło go na rosie dwóch pijanych kabokli, fojsą zadziabali i tyle po nim. Syn jego idzie do zakonnic i powiada: Oddajcie no pieniądze, co je tu ociec złożył, bo już nie żyje a ja spadkobierca. Na to mu przełożona: — Ojciec twój poprawdzie pieniądze pozostawił, ale wyznaczył je na dobroczynne cele i nam prawo rozporządzić niemi pozostawił. Ja byłem jeden świadek, co wiedziałem, że chłopina chce gdzieś swoje grosze upewnić, ale znów wywinęły kota ogonem, że mu się odmieniło i światłość pańska poradziła mu przeznaczyć te pieniądze na dobre cele. Kto to wie, może sobie i te siostry dobrze zużytkowały te sume, ale po prawie, to tak jest, że dziecko zawsze dziedziczy po ojcu czy tam innej rodzinie.
Chłopi zaczęli wywlekać swoje zdania na ten temat, aż przerwał im szwagier Sawczuków:
— Wy polski ludzi są pracowite i głupi czasem tiż... Jedin bylo taka — zebral dziewinć konty i zawióz cicho na jetneko wendziasza i postawił tam bes kwita... Chcze on późni kupić karosę a ten wendziasz mófi ić ti glupi... które piniendze ti chczesz... hahaha! I nieodebrał jech... nie!
Mimo tych faktów, wiedziałem, że w sprawach pieniężnych panuje wśród kolonistów zaufanie, i że często pożyczają sobie pieniądze bez pokwitowań i z dobrym skutkiem. Powoli rozmowa przeszła na plotki bardziej humorystyczne. Starszy Sawczuk, opowiedział, że bogaty wendziarz, Paul, Polak z Marechal Maller, rządzi wśród tamtejszej kolonji polskiej niby jaki dyktator i ogromnie jest surowych obyczajów. Pewnego ra-
Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/263
Ta strona została uwierzytelniona.