terminacją na szklankę, słyszałem, że to wielka obraza odmówić wypicia, przytem przyszło mi na myśl, że widać wendziarz nie ma więcej szklanek, trzeba więc ją opróżnić. Wychyliłem całą dozę straszliwego trunku i chwilę trwałem niemy, ogłupiały. Posłyszałem za sobą śmiech wendziarza, podniosłem głowę i spotkałem się z groźną miną Ukraińca. Grzeszczeszyn zaczął mu gwałtownie coś wyjaśniać, że jestem tu od niedawna, że wiele rzeczy jeszcze nie wiem. Potem zwrócił się do mnie ze słowami, że zrobiłem głupstwo, bo tutaj wódkę piją wszyscy z jednej szklanki, Ukrainiec nas zaprosił, mam go przeprosić. Zrozumiał, roześmiał się, kazał podać nową porcję, wypili i wleźli do karosy. Idjotyczny jakiś wypadek. Brr!
Śmieszny truchcik, na jaki się zdobywają muły, to chyba największy ich wysiłek. Naogół jedziemy wolno w zaczynającym się skwarze. Miejscami przejeżdżamy obok spalonych obszarów, t. zw. ros. Tę rabunkową gospodarkę powoduje ilość i taniość ziemi w Brazylji. Rolnik tutejszy rzadko karczuje i pługiem uprawia ziemię. Nacina foisą — wyostrzonem żelazem, umocowanem na kiju, — zarośla, pozostawiając tylko co większe drzewa, następnie podpala to wszystko. Zarośla‑krzewy, t. zw. capoeira, podcięte i wysuszone, palą się z trzaskiem i panonadą pękającej od ognia takuary[1], w brunatnych kłębach dymu migają czerwone płachty ognia. Bój, piekło. Na czarnej i nasyconej zwęgloną roślinnością ziemi sterczą kalekie kikuty opalonych drzew. Na tem pogorzelisku kolonista wykopuje w ziemi dołki i prymitywnie, ręką, sadzi w nich nasiona kukurydzy, fiżonu (fasoli), żyta i jeszcze innych trudnych mi w tej chwili do wyliczenia płodów rolnych. Mijając te żałosne, śmiertelne obszary, widzimy budzące się na nich nowe życie: zielone krzaczki przyszłych plonów. Czasem wśród ciemnej gęstwy dalekich lasów widać jasną plamę żyta czy
- ↑ Pospolity gatunek trzciny.