na szimaron. Zwlekam się z wozu, nieomal, że sam siebie biorę na ręce, czuję pełny ciężar swych osiemdziesięciu kilo. Jestem mokry od gorąca, tak zdenerwowanym można być w chłodny, deszczowy dzień, ale teraz jest to okropne. Wchodzimy do izby czystej, przewiewnej, do warsztatu krawca, gdzie dwóch chuderlawych ludzi pracuje, jeden siedzi na stole i podszywa podszewką marynarkę, a drugi prasuje spodnie przez mokrą szmatę. Siadamy, zaraz wyjaśnia się, że krawiec‑właściciel, to żydek z Łodzi, który przyjechał tu przed trzema laty. Założył sobie warsztat krawiecki. Tutaj, w tej dziczy. Nic się nie boi? Jaką ma klientelę? Różni; kabokle, koloniści w przejeździe zamawiają u niego ubrania. Zaczyna mnie chciwie wypytywać, odpowiadam, zwolna opada ze mnie to co przeżyłem tam, w wozie. Gadam jak najęty, zaspokajam cały jego trzyletni głód nowin. Przynoszą kuję, bombę i czajniczek z gotowaną wodą. Kuja, to okrągłe naczynie drewniane, duże jak garść, bomba, to metalowa rurka, przez którą pije się szimaron, bardzo ważny napój w całej Brazylji. Suszone i tłuczone liście z drzewa hervowego sypie się do kui z umieszczoną w niej bombą, zalewa się wrzątkiem i trzymając to wszystko jak fajkę pije się szimaron. Do tego napoju trzeba się przyzwyczaić: jest to gorąca, piekąca gorycz. Dawniej nie mogłem tego pić, ale teraz coś mi się odmieniło, piję z przyjemnością czuję, że mnie ochładza i podnieca. Kuja z szimaronem idzie z rąk do rąk, wkoło. W Brazylji, przeważnie w lasach, przyjmuje się tem gości, pije się w czasie wieczornych pogawędek, Jest to środek lekko podniecający, czyni myśl jaśniejszą. Jakoby nie jest szkodliwy. Przykro jest może pić po kimś, ale sczasem człowiek się przyzwyczaja, właśnie ja teraz, u tego krawca czułem, że będę pił często szimaron.
Popiliśmy tego szimaronu może z pół godziny, opowiedziałem krawcowi wszystko co wiem z ostatnich lat o Polsce, Ukrainiec przymierzył w czasie poprzedniego przejazdu zamó-
Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.