ptaszki z gniazd, z pod strzech, — oczywista, cóż to — na Boga — służyły jako jedna z zakąsek do wódek. Nawet nie żal zabijać tego, bo tak wiele jest... Cóż to — na Boga — za zapach przemiły unosi się z wnętrza naczynia, które — Kaciu — niesiesz, — cóż to, baranina — jeśli mnie wzrok i powonienie nie myli, — na Boga — buraczki są nieco przybladłe, ale zrehabilitują cię, Kaciu kartofelki, o dość powabnym wyglądzie. Ogromnie lubię, mówił dalej pan Ceres nakładając sobie na talerz, — gdy kartofelki mają kształt owalny i zdaleka wydaje się, jakby były twarde, — natomiast, to przywidzenie — oczywista, — naciska się widelcem i tłuszcz z powierzchni wraz ze skwarkami dostaje się do wnętrza kartofelka. — Baranina daje mi zawsze — ilekroć ją jem — wyobrażenie, — ukraj chleba, — perło mego domu, — otóż baranina daje mi wyobrażenie jakiejś dzikości, życia — powiedziałbym koczowniczego — cóż to — na Boga — już nie jesz, — pozwól, że ja tę resztę złożę na swój talerz, abyś nie miała kłopotu, bo wiem, że zbyt tłuste talerze jest nieprzyjemnie zmywać. — Cho, cho, cóż to, — Chiny — na Boga, — ryż z cynamonem i ze śmietaną, — podaj złotko — to pomaga trawieniu i dosyca. Cóż — zdaje mi się, że masz tam jeszcze parę butelek tego piwa domowego wyrobu — racz podać jedną — znakomicie smakuje po baraninie — notabene — jadę dziś przecież do miasta, więc zgóry muszę mieć pewną rekompensatę za trudy podróży. A propos — złotko, — w ce-
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/113
Ta strona została uwierzytelniona.