Na stole pozostało pięć kolorowych etykiet ze znakami zapytania.
Idzi czuł się teraz bardzo źle, — gryzł ziarna słonecznikowe i palcami lewej ręki bębnił w serce, wyszyte na materji nakrywającej stół. Coś mu dolegało, ale nie wiedział co; podświadomie wyczuwał nader żywy niepokój. I w tej właśnie chwili, postanowił pójść do Ejlepela, właściciela paru karuzel i huśtawek, oraz znakomitego gracza w „Neurastenika“. Szybko zawinął nogawki od spodni, aby uchronić je od błota, — do kieszeni kamizelki wsunął jedną torebkę z gumową zawartością (uśmiechnął się przytem perfidnie), zgasił gromnice i wyszedł, nucąc coś niezrozumiałego.
A u Ejlepela towarzystwo było takie: Irmin Kaszel, socjalista, który napisał jedyny raz w życiu artykuł, drukowany w „Zewie Ojczyzny“, człowiek bardzo blady i wiecznie bronzowo się noszący. — Surogat, właściciel składu trumien, pozatem nic ważnego. — Adaś Plus, były masażysta, obecnie zajmujący się hodowlą ogórków, — i, wreszcie Ejlepel, jegomość miły, sprawiający bliźnim wiele przyjemności swemi karuzelami. Piąty wszedł Idzi, i wszyscy odrazu przywitali go spojrzeniami pełnemi zdziwienia, i nawet, zwłaszcza zauważyć to można było w specjalnem skrzywieniu ust Irmina Kaszla, nawet pogardy. Trumniarz, Surogat, zapytał:
— Jakto?! — Żyjesz! — Idzi, bój się Pana Jezusa!!
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/128
Ta strona została uwierzytelniona.