Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/129

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Idziemu nic już nie trzeba było tłumaczyć, — by gdy tylko wszedł do pokoju, wzrok zaćmiło mu wielkie, czerwone 22 i pod spodem: Symforjana. W głowie nieszczęsnego chiromanty zerwał się taki zamęt, że położył się na dywanie, nie odpowiadając na pytanie Surogata.
— Hmm, — jeszcze ma czas — do dwunastej, powiedział Plus.
— Wypij kieliszek piołunówki i zjedz pół jajeczka z chrzanem, — to ci dobrze zrobi — radził Ejlepel.
— Jak się będziesz strzelał, to tylko w usta — pojmujesz — to pewne — bo skroń i piersi, to blaga, — znamy te rzeczy, — Tylko lufę w usta, to już tam wcelujesz na pewno, i Plus zakręcił pirueta z tartinką w palcach.
Teraz Idzi oprzytomniał już prawie zupełnie i pił piołunówkę za piołunówką. — Przykro było patrzeć na intensywność urzynania się, tego subtelnego chiromanty. Mówił przytem i przerywał sobie tylko połykaniem połówek jaj z chrzanem.
— O, Wisznu! — panie tego z tym Symforjanem! — Pamiętacie rok i dwa dni temu?! — Był to żywiusi, czerwoniuteńki człowiek. U tego samego Ejlepela jedliśmy duszone grzybki — pamiętam jakby to dziś było. Symforjan jadł jak zwykle — wytwornie i, — klnę się na Buddę — ktoby to przypuszczał. — Jadł duszone grzybki, a teraz pewnie gnije tam w ziemi i...