Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/140

Ta strona została uwierzytelniona.

byli to starcy; — dyszeli ciężko i uśmiechali się głupawo, zerkając dokoła. W chwilę potem zaczęło się ukazywać coraz więcej małych, zdyszanych figurek, które usadawiały się koło pni z Cyllem, patrząc pożądliwie na drewniane kubłaczki. Gdy zabrzmiały pierwsze trele słowika, Tonpili uniósł rękę do góry: — młodzieńcy z instrumentami przestali je stroić i chwilę trwała cisza. — Wślad za pierwszym słowikiem ozwały się kolejno, dwa z pobliskich gałęzi. Wkrótce potem kilkanaście gardziołków poczęło wydawać przeczyste tony. Natenczas Tonpili opuścił rękę i po polanie rozsypała się kaskada dźwięków. Słuchacze: młodzieńcy i starcy, poczęli pić Cyll. W pewnej chwili instrumenty ucichły i Tonpili zaczął grać na harfie; — słowiki wprost krzyczały jak oszalałe, głosy ich zlały się z instrumentami i rozkoszny gwar łączył się z odurzającym smakiem ponsowego Cyllu. Zaczęła się orgja: — po polanie turlały się ciała pijanych staruszków, starających się uchwycić trzeźwiejszych nieco młodzików za nogi. Nieco później wszyscy chodzili na czworakach. Perłowy świt i chłód poranka zakończył biesiadę. Rozeszli się wszyscy.


∗                ∗

Po kilkunastu zachodach słońca trzech teologów wracało z inspekcji od sentymentalnego poety Pireley’a. Gdy już byli na górze, spotkali czterech starców, którzy stali patrząc wdół i trzyma-