Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/141

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc kostury w trzęsących się rękach, wskazywali na miasto. Jeden z nich mówił głosem, jak zgrzyt klucza w zardzewiałym zamku: — he... to... to... łajdaki, he... leniuchy... pijaki i nieroby skończone, ...rozpustniki... to... to... he... my... my was... panie święty... zlikwi... dujemy.


∗                ∗

I zlikwidowali.