Nie lubię mówić o pieniądzach, to męczy mnie; — myślałem, że przyszedłeś do mnie na pogawędkę duchową, a ty o pieniądzach — to brzydko — Tespisie.
— Czy jednak będziesz mógł pożyczyć mi te pięćdziesiąt kampilów?
— Ach, skądże, — nie lubię pożyczać ludziom, którzy są mile sercu memu widziani, a zresztą nie mam ich.
— Nie masz pięćdziesięciu kampilów — Karaifie?
— Cóż to mówisz z takiem powątpiewaniem w głosie? — rzeczywiście nie mam.
— Nie wierzę, abyś nie posiadał tak drobnej sumy, — jesteś tak bogaty! — nie chcesz mi pożyczyć poprostu!
— Hej! — ośmielasz się obrażać mnie, — nędzny wierszokleto! — nadużyłeś praw gościnności, — opuść dom mój natychmiast!!!
— Opuszczę go w towarzystwie pogardy dla ciebie — fałszywy wytwornisiu — to mówiąc, Tespis zabierał się do odejścia.
Karaif porwał się z tapczana i biegnąc mokremi stopami po posadzce, począł krzyczeć i klaskać na służbę.
— Wyrzucić mi tego psa bez talentu i przyłożyć mu parę kijów na drogę. A to bezczelna kreatura, hę!
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/163
Ta strona została uwierzytelniona.