o mnie. Nie będę miał następcy, — nie pytam się nawet o to, bo wiem, że będzie tak, jak myślę, wiem, że byłem, jestem i po śmierci będę dla ciebie jedynym, — no, nie płacz, chociaż prawda, jesteś kobietą i żałujesz mnie, — więc płacz już sobie zresztą. Czekaj, co to ci miałem powiedzieć, — a, żebyś odebrała zegar od zegarmistrza, bo chociaż zgubiłaś kwit, to na pewno ci odda, — to porządny chłop ten zegarmistrz. Nakręcaj zegar codziennie wieczór, bo jak nie będziesz robiła tego regularnie, to znowuż stanie i będzie wydatek, — pozatem nie bierz już nic u tego łotra, sklepisza Solki; on się do ciebie zawsze w głupi sposób zalecał, — idź parę kroków dalej, do Siemionowej, tam wszystko jest świeższe, — ach! — szkoda, że nie miałem czasu skuć gęby temu draniowi Solce. Co to jeszcze, — a, wszystkie rzeczy po mnie możesz sprzedać, zostaw sobie tylko cośkolwiek na pamiętkę, — pieniądze schowaj i nie trać — psiakrew — na różne fatałaszki. Fotografję moją zdejmij z nad komody i powieś sobie nad łóżkiem, — przestańże wreszcie płakać — co to jeszcze, — nie pożyczaj nic nigdy Zośce, co obok nas mieszka, bo ona lubi: — to cukru, to drzewa, — a potem nie oddaje, — jak kiedy zauważę, to... ach, mój Boże. Zakup, Jolka, mszę — od czasu do czasu — za moją duszę, na to nie żałuj pieniędzy, zawsze to lepiej, niż wydawać na byle co. Pocałowałbym cię chętnie, Jolka, ale te drańskie kraty, — sukinsyny, nawet nie pozwolą swojej żony uściskać przed śmiercią, — nie, ja tak
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/168
Ta strona została uwierzytelniona.