za godzin parę, — gdy tylko ciało sił nabierze nieco.
Zatem rozdwojenie osobowości; — pod sukniami kryje się owo nieporozumienie płciowe — pod sukniami, które okrywają ciało mężczyzny — półmężczyzny, obłąkanego Emeryka Sobla?
Jego twarz tężeje jakby, — podniecenie znikło już i blado‑sine pasemka warg zamknęły się. Emeryk wstaje zwolna z fotela i zbliża się niemrawo w stronę kubła z wodą; drży cała ta postać, drży i wydaje gardłowe dźwięki. Trzęsąca się ręka zanurza blaszany kubek w wodzie i pije chciwie. Po chwili Emeryk zajmuje zpowrotem miejsce pod oknem, opiera brodę na dłoni i znowuż przygasłe oczy jego wpatrują się w nieruchomo sterczące drzewa.
Janina otwiera gwałtownie drzwi; wnosi dwa talerze — z zupą i grochem, — stawia je na oknie i powiada: No, jedz — Emer! — jedz i nie myśl tak wiele. O czem ty myślisz? — Wyjmuje z kieszeni fartuszka małe lusterko: popatrz jak ty wyglądasz — jak topielec. — Twarz masz nalaną, zsiniałą. — A to wszystko przez to, że za wiele myślisz, a za mało jesz; nie patrz tam — tam nic niema; śnieg i smutne drzewa, mróz i parę wron. — Emeryk nic nie odpowiada, nie odwraca się nawet — więc Janina klepie go po ramieniu — mówi: ej, ty dziwaku, — i wychodzi trzaskając drzwiami z nadmiaru sił żywotnych.
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/19
Ta strona została uwierzytelniona.