Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/192

Ta strona została uwierzytelniona.

zio bowiem był bardzo subtelnym człowiekiem i, ręka mu drżała gdy wsadzał klucz do zamku. Otworzył drzwi i odrazu poczuł obcy nozdrzom jego zapach: — spojrzał krytycznie w głąb pokoju: znajdowało się tam czterech mężczyzn, niezbyt zresztą okazałych postaci, jeżeli chodzi o powierzchowność zewnętrzną. — Jeden z nich z olbrzymią brodą i w rogowych okularach na nosie leżał na łóżku i ziewał, — drugi, siedząc przy oknie, jadł zsiadłe mleko, które Bozio przygotował sobie na wypadek katzenjammeru, — trzeci czytał książkę, a czwarty ukazał się dopiero później, ponieważ siedział w ubikacji.
— Co to, — na miły Bóg — zjadasz pan moje mleko, zwrócił się Bozio do siedzącego przy oknie mężczyzny, — a pan — możebyś pan zdjął buty, skoro leżysz na czystej kołdrze. — Do pioruna! — co panowie robią w mojem mieszkaniu?
— Rewizja, — lakonicznie odpowiedział jegomość w bronzowym krawacie, wychodząc z ubikacji i pozostawiając drzwi otwarte wraz z szumem spuszczanej wody, rewizja, złociutki panie, — zapasowy klucz był u stróżki, — no, koledzy szanowni, teraz — kiedy gospodarz jest w domu, — zaczynamy.
Bozio usiadł w rogu kanapy i patrzył błędnie na kręcących się po pokoju panów: — otwierali szufladki i rozpruwali poduszki; — jegomość, który jadł mleko, obtarł wąsy rękawem i popatrzył chytrze na Bozia, — (przyczem okazało się, że na