twarzy ma ślady po ospie), poczem wyjął z doniczki wraz z ziemią, ukochany przez Bozia, rododendron i w bardzo brutalny sposób począł grzebać haczykiem w ziemi. — Jegomość z brodą zajęty był wyłącznie oddzielaniem ram od obrazów oraz wyrywaniem desek z podłogi, — trzeci, ten w bronzowym krawacie, rozbierał bardzo opieszale piec, mrucząc, że to taka ciężka robota, — czwarty, gdy już uporał się z szufladkami i poduszkami, począł zaglądać w grzbiety książek, rozrywając je, aż wkońcu zajął się czytaniem listów, które wyjął z mahoniowej szkatułki.
W pokoju uczynił się wielki nieład i słychać było nieprzyjemne trzeszczenie niszczonych sprzętów. Czterej panowie chodzili po pokoju, szepcąc sobie coś na ucho, — wąchali przytem z jakichś buteleczek wydobytych z nocnej szafki, opukiwali ściany i patrzyli sobie w oczy od czasu do czasu. Bozio siedział w dalszym ciągu na kanapie, podłożywszy nogi pod siebie; — w głowie miał taki zamęt, że nie był w stanie ułożyć choć jednej myśli.
— Oho, — jest coś — zawołał podniesionym głosem jegomość z brodą — wyjmując z pod zżółkłego cyferblata ściennego zegara, paczkę fotografij; — przybliżcie się panowie, jest coś, co nas zainteresuje niewątpliwie.
Czterej panowie skupili się koło okna i poczęli oglądać fotografje: — przedstawiały fragment jakiegoś gmachu.
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/193
Ta strona została uwierzytelniona.