nia kolorowych, gadatliwywych papug — Żydówek. Milong uścisnął czyjąś chłodną, — bardzo chłodną, rękę, minął grupę malarzy śpiewających lubieżne piosenki i podszedł do stolika, gdzie siedziała para kochanków: — poza miłością zajmowali się pożyczaniem pieniędzy i nieoddawaniem ich; byli różowi i piękni — ocieniała ich wielka popielata palma.
— Tssi, Milong! — wykrzyknął kochanek — co widzę, — zmieniłeś guziki u marynarki: ech, ty — elegancie niepoprawny. Wspaniale wyglądasz.
— Pan ma oczy, ach, co za oczy, — jakie feralne ma pan oczy, — pan musiał być kiedyś niezwykle fotogeniczny, panie Milong. To powiedziała kochanka.
— No, głupstwo — doprawdy, — odparł Milong, patrząc z dumą na swe guziki, — cóż to oczy. — pozwólcie mi usiąść i odetchnąć nieco, — ohjoj; męczą mnie ptaki i drzewa też, wogóle — wiecie — natura.
Siedział w milczeniu, patrząc na siebie przyjaźnie, po chwili Milong powiedział, patrząc tajemniczo na kochanków:
— Zdaje mi się, że mam jakieś zmartwienie.
W pewnej chwili podszedł do nich właściciel chłodnych rąk, (niedobre ręce), przywitał się z kochankami i zapytał, czy nie widzieli Hirza. — Nie, nie widzieli. — Więc chłodnoręki odchodzi.
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/200
Ta strona została uwierzytelniona.