dzieniec, astronomskie dziecko, wpada w ręce tej Kleopatry, na imię brzmi jej Gilda.
Zdawałoby się, że Gilda ukończy teraz swój burzliwy żywot i powróci do cichej przystani życia małżeńskiego.
Lecz, o, nie! tym razem inny traf staje na przeszkodzie; — Zamorski książę, słusznej urody, wieku i wzrostu mężczyzna, przyciąga do siebie Januarego (tak na imię astronomskiemu synowi). Książę Reginald namawia Januarego do różnych czynów, których wierność obrazu, oddać nie wypada. January się na to zgadza, porzuca Gildę i oto ta kobieta, która tylu mężczyznom złamała życie, została ukarana przez zjawisko natury fizycznej.
Ale Hubert przez ten czas dobił się wysokiego stanowiska i mimo to nie zapomniał o Gildzie.
Kiedyś w niedzielę spotyka ją na deptaku, koło hotelu Europejskiego podczas zmiany warty. Piękna to jest scena; orkiestra gra fenomenalnie, Gilda zapłakana rzuca się w szeroko rozwarte ramiona Huberta, poczem idą przytuleni w swoją stronę.
A pers‑marzyciel żyje, zaszła fatalna omyłka i sędzia zmuszony jest przepraszać handlarza starożytnością za dwuletnią ciupę; ten jednak jest tak rozwścieczony, że po wyjściu na wolność, zwabia persa‑marzyciela do jednego zagajnika i tam zadusza go własnemi rękoma. — Następnie odszukuje Hubertów, którzy akurat zajęci są zmianą pieluszek dziecka, i tu, o krótki szpic! — bodajem
Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/250
Ta strona została uwierzytelniona.