Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

niej nie byłem obojętny, ona mnie nawet nienawidziła, nie mówiła mi tego (powiedziała kilkakrotnie: „musimy się rozstać, bo nie tak sobie wyobrażałam małżeństwo, jesteś mi daleki, — bo cię nie kocham“) — ale ja to czułem.
— Nienawidziła cię?
— Tak, ciągle doznawałem wrażenia, że ona jest gościem u mnie, że nie czuje się jak u siebie w domu.
— Ale ojcze, powiedziałeś przecież poprzednio, kiedyśmy byli na spacerze, że ja byłem głównym powodem jej śmierci. Skoro ona cię nie kochała, nienawidziła nawet, jak sam mówisz, to przecież nie ja, a ty byłeś powodem, może nie głównym, ale byłeś powodem jej śmierci. Skoro cię nienawidziła, to nie chciała mnie mieć od ciebie.... rozumiesz mnie.
— To są za trudne rzeczy, żeby je tak odrazu wytłumaczyć. Ona chyba nie mogła być wogóle żoną, nie nadawała się do małżeństwa.
— A tyś ją kochał?
— Okropne są te twoje pytania.. Tak... tak. — No, ja naturalnie... bardzo nawet — może za bardzo. Byłem tak młody a ona tak piękna.
Bo widzisz ojcze, — głos Tespisa stał się drżący i poważny — ja już dawno pragnę ci to powiedzieć... już nawet powiedziałem ci trochę dzisiaj, kiedyśmy siedzieli pod Swonbe... że ja mam takie chwile, kiedy u mnie zanika miłość dla cie-