Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/96

Ta strona została uwierzytelniona.

— W Szwecji...
— Widziałem dzisiaj pana Bąbolka; cóż to za przemiły człowiek.
— Ilonko! — zdaje ci się. Pan Bąbolka nazwał mnie kiedyś wróżką. — Niewiadomo dlaczego, — ja przecież wszystko na podstawie nauki.
— Pan Bąbolka rozrósł się tak potwornie, że rozmawiając z nim, trzeba patrzeć na niego przez szkła pomniejszające. Ho‑ho‑ho. Rozmach znowuż powąchał górną wargę.
— Chi, chichi, — dowcipniś z pana, nie! — nie jest znów tak miły pan Bąbolka.
— Mój przyjaciel, którego tu przyprowadziłem, posiada ciekawy sposób zabijania czasu; gra sam ze sobą w kości. To powiedział Newral i kiwnął głową na Sojusza.
— Cho, ho, ho, — hi — chi.
Teraz wszyscy skierowali wzrok w stronę Sojusza; — siedział, kręcąc w palcach zapałkę. Śmiał się przytem.
— W Budapeszcie pewien dentysta grał ze sobą w szachy, — wypowiedział szybko radca.
Zapanowała cisza — palono papierosy i pito kawę.
Poczęto mówić o różnych rzeczach: o literaturze, gatunkach tytoniu, polityce, alkoholu, mrozach w zeszłym roku i paskarstwie. Wszyscy mówili tak, jak na dobrze wychowanych ludzi przystało. Sojusz usiadł z książką w ręku na kana-