Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.
I

...I jest to wielkie dla nas szczęście, że Niemcy zaopiekowały się naszym biednym krajem, że w kulturalnej atmosferze niemieckiego ducha wychowacie się na dzielny, pracowity i szlachetny naród... To też paskudne słowa Golika o żołnierzach niemieckich winny być piętnowane, tym bardziej, że Niemcy nie wywierają żadnej presji na szkolnictwo tutejsze... — Golik, możesz się ubrać, wyjdziesz na ulicę, podejdziesz do pierwszego niemieckiego żołnierza i przeprosisz go: powtórzysz coś powiedział i przeprosisz. — Co ty chcesz, Kurant?
— Proszę pani, co to znaczy presja?
— Nie wszystko trzeba wiedzieć od razu, mój chłopcze. Uczyć się należy systematycznie, żeby się w głowie nie pokręciło. Lepiej będzie, jeśli weźmiesz ten żółty dzbanuszek co jest w kuchni i zeskoczysz na dół po mleko; litr mleka, powiesz sklepikarce, żeby zapisała na mój rachunek, przy okazji przypilnujesz Golika w związku z żołnierzem. A teraz moje dzieci wrócimy do poprzedniego tematu, który tak brzydko przerwał nam Golik; otóż w sierpniu tysiąc dziewięćset piętnastego roku, Niemcy zajęli Warszawę...
W ciemnym przedpokoju dwaj chłopcy włożyli palta, po czym weszli do kuchni. Podczas gdy Kurant płukał dzbanek przy zlewie, Golik szperał w kącie.