knajaka nadwiślańskiego, Heńka, zwanego także „Brunet“. Przy tym nielegalność związku pięćdziesięciosześcioletniego Hilarego z osiemnastoletną Zośką wobec dorastającego syna, stwarzała sytuację tego rodzaju, że raczej oboje ustępowali zimnemu i stanowczemu chłopakowi. Gorąca miłość do Zośki osładzała Hilaremu ciężkie życie wśród szyderstwa sąsiadów, tyranii syna i choćby lęku o wierność kochanki. Bo kiedyś, w porze rannych dialogów, Heniek wypowiedział swym lodowatym tonem te słowa: „Niech ja skonam, dziadu... trupie... że ci te dziewe wyobracam kiedy”. Groźba ta miała w sobie wszelkie cechy możliwości, bo Hilary musiał wczesnym rankiem z miotłą wychodzić na ulicę, syn miał siedemnaście lat, a dziewczynie mogło zależyć na zgodzie z obydwoma. Na skutek stosunku z podramolałym i pierwszym mężczyzną w jej życiu, moralność Zośki mogła być dość wiotka. Nędza i głupota sprawiły, że podczas kilkudniowej bytności Hilarego na weselu swej siostry w rodzinnej wiosce Zośki, zahukana biedą i sieroctwem dziewczyna bezmyślnie pozwoliła się uwieść i sprowadzić do miasta. Tutaj też doznała całego różańca cierpień moralnych, wobec których życie na wsi mogło jej się wydać okresem bezgranicznego szczęścia. Otumaniona wykpiwającym ją niemiłosiernie otoczeniem, udręczona bezwzględną pogardą swego rówieśnika, Zośka popadła w apatię, z której wyrywała się jedynie w momentach, kiedy mogła zwymyślać kochanka. Jedyna satysfakcja, na jaką sobie pozwalała, to było niedopuszczanie okresami Hilarego do jego męskich praw.
Życie kamienicy rozpoczynało się rannym trójgło-
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.