Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

rową rzeczywistość pobytu u ciotek. Tutaj też, powoli zaczynało się wyłaniać z odmętu zjawisk groźnych i nieznanych, uczucie sieroctwa i osamotnienia w tej dżungli bezlitosnych praw nędzy i twardego bytowania. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że śmiercią matki zamknął się okres pełen tajemniczego smutku i niepokojów, dziedzina szara i mętna, mażąca się w dali i mgle niby opuszczona wyspa. Odurzenie, spowodowane utratą istoty tak wiadomej, koniecznej i bliskiej, że uważał jej istnienie za tak zwyczajne, jak zwyczajne jest serce co bije w drobnej piersi, jak oko, wpatrzone w ociekające bolesną nudą życia podwórka, — odurzenie to i niepojęta, groźna atmosfera pogrzebu, były dla Kamila środkami łagodzącymi gwałtowność wstrząsu duchowego, po którym powoli ocykał się z drętwoty i nieświadomości swoich dziewięciu lat życia. Narazie, w nieodstępnej asyście głodu, chłonął bogate w treść i zjawiska życie środowiska, które chyba najszerzej wypełnia formę tego terminu. Wprowadzony w regularny ruch pulsem nowej rzeczywistości mechanizm jego umysłu, w ustawicznej reakcji na doznania nowego świata, uświadamiał Kamilowi martwotę dawnej egzystencji. Nurt nowego życia rozproszył koszmarne wspomnienia związane z Burym i Genią na wsi. Utonęły one w mrokach niepokojącej przeszłości. Teraz przynajmniej zło było wyraźne i uchwytne, nie — jak dawniej — krążące wokół i przyczajone. Kamil wolał to życie pełne nieograniczonej swobody, nabrzmiałe od trosk, trzymające jego wyobraźnię w nieustannym napięciu.
Tkliwe rozważania nad swą dolą, gorycz osamotnie-